Encounters

"Encounters" — starcie z pomysłem młodych twórców


   Dzisiaj było mi dane obejrzeć krótkometrażowy film konkursowy pt."Encounters", autorstwa mojego znajomego; Dominika Nikla. Prekursor pomysłu, który zajmuje się od paru lat reżyserią i montowaniem filmów, zebrał grupę swoich zgranych, paru przyjaciół (Jakub Michalak, Sebastian Kaczmarczyk, Bartłomiej Chmielewski, w tym Kacper Wojaczek i Ewa Wojtyczka), pełnych energii i chętnych zdobywania nowych doświadczeń, by zrealizować zaskakujący plan. Projekt bazowany na fantazji, zaczerpniętej z książki o kosmosie, będącej jego inspiracją z dzieciństwa, znalazła odniesie w krótkiej historii żołnierza, który wysłany na specjalną misję, spotyka się z czymś, co z pewnością nie należy do znanego mu dotychczas świata. 

    Początek filmu przeniósł mnie do pogrążonego ciemnościami lasu, w którym podążałam za postacią i śledziłam jej poszukiwania, bacznie obserwując światło jasnej latarki. Otoczenie wydawało się być opuszczone, jakoby dookoła, w promieniu paru kilometrów nie było nikogo, poza głównym bohaterem, co sprawia, że pomyślałam o tym, iż otacza mnie inny, niepokojący, mroczny świat.  Między odgłosem kroków po samym błocie, klimatyczną muzyką, budująca napięcie, usłyszałam  głośne oddychanie przez maskę gazową. Odniosłam przez to wrażenie, że obecny krajobraz przypomina nieco post apokaliptyczny, owiany tajemnicą, którą owy żołnierz właśnie zgłębiał.

   W pewnej chwili pojawił się dym, a z mroku wyłoniła się wysoka, zagadkowa postać, która zatrzymała się kilka stóp przed protagonistą mierzącą w nią swoją bronią. W tle widoczne były miejskie światła, które pierwsze pomyliłam z oczami, bądź odbijającymi się szkiełkami masek, co sprawiło, że pomyślałam o pułapce zastawionej przez stwora, choć zakładam, że nie był to zamysł autora.

  Mimo wszystko nie wydarzyło się nic dynamicznego, dostałam natomiast obraz, w którym postać unosi swoją mechaniczną dłoń, połyskującą w świetle latarki, jakby chciała nawiązać porozumienie z żołnierzem. Zastygła wtedy w miejscu, oczekując reakcji z jego strony, a w tym momencie odezwała się jego krótkofalówka. Nie udało mi się zrozumieć słów jakie zostały do niego wypowiedziane, ale mogło mieć to związek z niebezpieczeństwem jakie wiąże się ze spotkaniem tej istoty i był wtedy ostrzegany przez swoich ludzi. Z zainteresowaniem gdybałam co będzie działo się dalej, jednak przewidziałam dalszy bieg wydarzeń. Protagonista opuścił broń, jednak wydało mi się to dziwne, że bez chwili namysłu, po czym ruszył w jej stronę z wyciągniętą dłonią. Wydało mi się to z jego perspektywy kompletnie lekkomyślne, zbliżać się od razu do nieznanej formy życia. 

  Aczkolwiek po zbliżeniu do siebie obu dłoni, żołnierz niepewnie styka się z postacią palcami, po czym gwałtownie cofa rękę. Nie miałam pierwsze pojęcia co się stało, poprzez za małą ilość oświetlenia, jednak zinterpretowałam to jako dziwnego rodzaju aura postaci. Ostatecznie, w paru kolejnych, ciemnych kadrach, możemy zauważyć przepychankę między postaciami. Żołnierz rzuca się na istotę, prawdopodobnie zdezorientowany całą sytuacją, chce pokonać stworzenie. Działa pod wpływem instynktu, towarzyszy temu szumienie krótkofalówki, co nieco rozkojarzyło mnie, i nie do końca wiedziałam na czym mam się skupić. 

   Po szybkim starciu zauważyłam, że protagonista podnosi się z trawy. Byłam równie zdziwiona jak on zastosowanym zabiegiem, jednak od razu podniósł swoją broń, przez co stwierdziłam, że postać po ogłuszeniu pozostawiła go przy życiu. Skierował swój wzrok na ciemny las, gdzie pomarańczowe światełka, prawdopodobnie oczy udowodniły, że istot w tym rejonie jest więcej. Po uprzednim rozejrzeniu się, żołnierz podjął ucieczkę, rezygnując z eksterminacji stworzenia, a następnie odnalazł schronienie w opuszczonym domu. Ostatnie kadry przedstawiają żołnierza, który zdejmuje maskę i widocznie przerażony bierze parę wdechów, by uspokoić się i mieć chwilę ulgi. Koniec następuje wtedy, gdy zaniepokojony odwraca wzrok w kierunku okna, a muzyka dodająca napięcia daje nam znać, że to jeszcze nie koniec jego starcia z istotą niewiadomego pochodzenia.

  Projekt, mimo iż amatorki, wypada naprawdę ambitnie. Podjęty pomysł zrealizowany jest ciekawie, choć pewne braki w budżecie, co często jest przypadłością takich produkcji, może nieco ujmować w jego odbiorze. Ciemne kadry, z powodu braku lepszego oświetlenia, sprawiają, że czasem musiałam zatrzymać film i cofnąć go, by mieć pojęcie co dzieje się na ekranie. Niektóre ujęcia ponadto posiadają w tle światła domów, które nieco rozkojarzyły mnie podczas odbioru projektu, jednak trzeba liczyć się z tym, że pewnych ujęć w podjętych warunkach nie dało zrobić się lepiej.

  Ważne jest też samo postępowanie głównego bohatera. Działa on szybko, czasem dosyć nielogicznie, w tym gwałtownie, przez co było mi trudno zrozumieć, czemu od razu w zdecydowany sposób dotknął dłoni zagadkowej istoty, choć mogła stanowić poważne zagrożenie. Nie sądzę by też spotkał się z czymś takim wcześniej, więc reakcja wydawała mi się nieuzasadniona. Trzeba mierzyć się z tym, że jego misja polegała na zneutralizowaniu tego, co w lesie się znajdowało. Mimo wszystko nie jestem w stanie tego stwierdzić, bowiem ten element historii został oddany do własnej refleksji i interpretacji.

  Kadry i zdjęcia, w tym montaż (Dominik Nikiel) i efekty są pomysłowe, choć czasem nie wystarczająco przejrzyste. Mimo wszystko podjęcie się wyzwania kręcenia w nocy, bez całego asortymentu potrzebnego do oświetlenia, a także nakładania efektów reżyser spisał się znakomicie. Niektóre zdjęcia jakościowo wypadają naprawdę nieźle, gdy dobrze współgrają z oświetleniem. Widać, dużą ilość włożonej pracy zaplanowanie i przemyślenie kadrów tak, by spełniały choć w większości jego wyobrażenie. Podobnie było z samym scenariuszem (Dominik Nikiel, Jakub Michalak), który choć czasem gna nieco do przodu, zachowuje poszczególne elementy historii, przez co interpretacja, jak w zamyśle, staje się elastyczna i dowolna, w tym podlegać długiej refleksji.

  Mimo wszystko żołnierz (Sebastian Kaczmarczyk) w swojej roli wypada dobrze. Mimo, że w filmie nie pada ani jedno słowo wczuł się w swoją rolę i widać to, że miał w trakcie odtwarzania jej wiele zabawy. Sama gra spojrzeniem w końcowym kadrze jest specyficzna, a odtwarzanie emocji protagonisty wydaje się być większość seansu wiarygodne. W rolę mrocznej postaci, kosmity (Bartłomiej Chmielewski) również da się uwierzyć. Charakteryzacja, choć amatorska, to pomysłowa, a także przemyślane i zdawkowe ruchy postaci, tworzą wokół niej tajemniczą otoczkę, która jest intrygująca do oglądania.

  Ścieżka dźwiękowa i kostiumy stworzone amatorko (Jakub Michalak)  wypadają tutaj charakterystycznie i wpasowują się w realia przedstawionej historii. Muzyka (Kacper Wojaczek) w konkretnych momentach dodaje klimatu, w tym buduje napięcie. Pod wrażeniem tez byłam, gdy usłyszałam, że na planie brakowało dźwiękowca i ekipa zmuszona była nagrywać wszystkie efekty dźwiękowe po raz kolejny. Było przy tym jeszcze więcej pracy, więc zaimponował mi ich zapał i chęć działania. Samo BTS (Ewa Wojtyczka) jest dobrze opracowane i można dowiedzieć się z niego wielu interesujących rzeczy i obserwować jak ekipa bawi się, i pracuje przy filmie. Jest to po prostu paczka dobrych znajomych, którzy spędzili ze sobą czas, tworząc coś interesującego, co z pewnością w przyszłości przeobrazi się w jeszcze lepsze, bardziej pomysłowe filmy.

  Osobiście uważam, że projekt jest na swój sposób sukcesywny i otwiera horyzonty przed młodymi artystami. Wciąż nabierają doświadczenia i obserwowanie ich postępu sprawiało mi przyjemność, i wyobrażam sobie ile pozytywnych wspomnień pozostanie im po tym przedsięwzięciu. Ich organizacja i ambicja zasługują na większą uwagę w środowisku młodych twórców. Liczę na więcej projektów z ich udziałem w najbliższej przyszłości.


   
  

  

Komentarze

Popularne posty